Literatura piękna w języku obcym zwykle zniechęca osoby, które są na poziomie niższym niż B2. Za trudne, za długie, za dużo nowego słownictwa – lista zarzutów jest długa. Jakie teksty nadają się zatem do samodzielnej lektury?

Pamiętam swoje pierwsze doświadczenia czytelnicze. To nie były powieści, nowele czy uproszczone opowiadania. To były … książeczki dla dzieci, w których świat jest opowiadany, a nie opisywany. W takiej narracji dominują proste zdania i słownictwo, nie ma niuansów i dwuznaczności, a słownictwo ogranicza się do życia codziennego. To nie były bajki ani baśnie, to były książeczki typu „Ola jedzie na wycieczkę” czy „Ola ma urodziny”, takie najprostsze dla najmłodszych dzieci. Czego nie zrozumiałam, domyśliłam się na podstawie ilustracji. Książeczki dla dzieci, podobnie jak kreskówki, to moim zdaniem doskonały sposób nauki niezależnie od wieku. Może to wydać się infantylne i nieadekwatne do potrzeb dorosłego, ale mnie np. interesował język, nie treść. Mogłam czytać bez frustracji, że ciągle czegoś nie rozumiem.

Ostatnio zaproponowałam mojej uczennicy (poziom B1+), aby czytała po niemiecku książkę, którą bardzo lubi i którą czytała wielokrotnie w języku polskim. Okazało się, że jej ulubioną lekturą jest „Ania z Zielonego Wzgórza”. Ten pomysł to był strzał w dziesiątkę! Z ogromnym zaangażowaniem i zainteresowaniem śledzi losy Ani w wersji niemieckojęzycznej, odkrywa różnice między polskim a niemieckim przekładem, rozszyfrowuje słownictwo. A nawet znalazła w Internecie wersję audio tej książki. Ja jej kibicuję i mam nadzieję, że tak oto zaczyna się jej przygoda z literaturą w języku niemieckim.