No właśnie, co to jest? Ja po raz pierwszy zetknęłam się z tym pojęciem podczas lektury książki Marzeny Żylińskiej „Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi”. Poniżej będę odwoływać się do tej książki (polecam wszystkim nauczycielom!). Autorka przedstawia obecny stan wiedzy naukowej na temat funkcjonowania mózgu i odnosi go do systemu edukacji.
Mózg ludzki kryje w sobie ogromny potencjał, który w procesie nauczania i uczenia się należy wykorzystać. Poniżej podaję link do krótkiego wykładu autorki na ten temat:
http://www.macmillan.pl/szkolenia/small-talks/2978,jak-uczy-sie-mozg


Nauczanie i uczenie przyjazne mózgowi opiera się m.in. na:
1. motywacji wewnętrznej (ja Xsiński chcę sam, przez nikogo i przez nic nie zmuszany nauczyć się języka niemieckiego, jej źródłem jest sam proces uczenia się, odwołuje się do podświadomości, zainteresowania, ciekawości)
2. rozumieniu (rozumiem to, czego się uczę, i wykorzystuję przy tym już posiadaną wiedzę i doświadczenia)
3. ciekawości poznawczej (uczeń jest zainteresowany, zaintrygowany tematem)
4. podejściu zadaniowym (rozwiązywanie problemów, szukanie odpowiedzi na pytania)
5. metodach aktywizujących i poglądowych
6. zadaniach otwartych i produktywnych
7. głębokim przetwarzaniu informacji (przetwarzane i zapamiętywane są informacje, które są dla ucznia (!) nowe, istotne, przydatne, zaskakujące, interesujące, wymagające wyjaśnienia oraz o zabarwieniu emocjonalnym)
8. indywidualnych uzdolnieniach uczniów
9. twórczym wykorzystaniu błędów
10. pozytywnych emocjach (str. 286-290)
Jak w praktyce miałoby wyglądać takie nauczanie? Przykłady:
– zamiast uzupełniać luki czy też wybierać gotową odpowiedź z wariantów abc, uczeń powinien sam robić notatki w zeszycie;
– zamiast korzystać z wydrukowanych z internetu „gotowców”, robić własne ściągi;
– zamiast bezmyślnie przepisywać z tablicy, układać i pisać własne definicje, streszczenia itp.
Jednym słowem, im więcej uczeń włoży wysiłku w zadanie, tym więcej i lepiej zapamięta, tym więcej się nauczy.

Jak się okazuje, nauczanie przyjazne mózgowi nie jest niczym nowym. Już ponad 100 lat temu pisał o tym Ludwik Młynek, opierając się tylko na własnych obserwacjach i spostrzeżeniach:
„Jak należy dziatwę prowadzić, uczyć i wychowywać, pokazuje i uczy nas najlepiej sama przyroda. Kura, kwoka, otoczona kurczątkami na obszernem podwórku, nie znosi im gotowego pokarmu, ale znalazłszy ziarnko, zwołuje doń wszystkie dzieci i każe im je sobie samym wydobyć spomiędzy śmieci. To samo robi kotka, ucząca swoje kocięta łapać myszy. Złapie myszkę, ale jej nie udusi i nie da dzieciom nieżywej, gotowej do zjedzenia, tylko żywą przyniesie do kociąt, przykryje barłogiem i każe im ją sobie łapać i dusić.
Przyzwyczajać uczniów do samodzielnej pracy, do szukania i odgadywania praw językowych i życiowych bez czyjejkolwiek pomocy: to najlepsza i najskuteczniejsza metoda w nauczaniu i wychowywaniu dzieci przy pomocy nauki języka niemieckiego w I. klasie polskich szkół średnich w Galicyi.
(Ludwik Młynek, 1910, Nauka języka niemieckiego w I. klasie polskich szkół średnich w Galicyi. Własne spostrzeżenia i uwagi. Druk Zygmunta Jelenia w Tarnowie)

Współczesne badania nad mózgiem potwierdziły to, co wielu nauczycieli od dawna, często intuicyjnie, stosuje w praktyce. Warto wiedzieć, dlaczego tak jest i co można zrobić, by nauka była i przyjemniejsza, i jeszcze bardziej efektywna.