Gdy ktoś mnie pyta, czy w moim wieku da się nauczyć niemieckiego, odpowiadam: „Wszystko zależy od wewnętrznej motywacji”, a więc od mojego wewnętrznego „chcenia”. Uważam, że nie materiały dydaktyczne są najważniejsze, ale to coś, co nas motywuje, pobudza i napędza do nauki, przy czym ta nauka wyraźnie sprawia nam przyjemność. Spójrzmy, jak wyglądała nauka powiedzmy 40-50 lat temu. Nie było tablic interaktywnych, multimediów, Internetu, do nauki wystarczał zwykle szary, nieatrakcyjny wizualnie podręcznik. I co? I też kształciliśmy filologów, tłumaczy, lektorów, nauczycieli języków obcych. Obecnie mamy do dyspozycji całą gamę różnych narzędzi do nauki języków obcych, wydawałoby się, że uczniowie już po ukończeniu gimnazjum powinni dobrze znać podstawy jednego języka. Niestety bez tego „chcenia”, nauka jest bezowocna.

Pamiętam czasy, gdy sama uczyłam się niemieckiego z pożyczonego od koleżanki kursu korespondencyjnego (nie podaję nazwy, żebyście nie posądzili mnie o reklamę). Mój niemiecki w szkole średniej był na niskim poziomie, dlatego chciałam (sama, dobrowolnie, przez nikogo nie zmuszana) nauczyć się więcej, wręcz marzyłam, by mówić ładnie po niemiecku. Robiłam fiszki (wtedy nie było w sklepach gotowych) i słuchałam dołączonych do kursu kaset. W tym czasie zaczęłam też co roku wyjeżdżać do Austrii, do pracy na zmywaku. To był dodatkowy impuls do nauki. I nie ukrywam, nauka niemieckiego sprawiała mi ogromną przyjemność, ja po prostu lubiłam ten język, a pierwsze kontakty z niemieckim na żywo utwierdziły mnie w przekonaniu, że warto.